nie pamiętam, kiedy zostałeś moją drugą skórą,
każdego dnia rozwijaną na przedramionach i udach
jak kwiatowe nuty. przeźroczysty
kładłeś się na miękkich liniach bioder
niczym niewidzialna sukienka dopasowana
do granic nieprzyzwoitości.
zsuwałeś się powoli aż do stóp cicho,
udając, że cię nie ma.
czasami wpadałeś nagle
za dekolt wieczorową porą,
a wtedy zmierzch i świt przeżywaliśmy
w jednym mrugnięciu.
teraz noc przetyka nam srebrem włosy
i wreszcie dostrzegam twoje lśnienie.
/Iwona Niedopytalska/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz