powiew
zmiótł z portu żaglówki,
jest spokojnie i cicho, tylko powietrze gęstnieje
od nadmiaru. wilgoć wsącza się w myśli.
szukam punktu zaczepienia w rozlanej zieleni.
strelicje, jak tropikalne ptaki szykujące się do lotu,
ożywiają nieruchomy pejzaż, w którym brzeg
urywa się gwałtownie przy spotykaniu z oceanem.
już się nie boję. lecę w ramiona niczym wody
dzikiej rzeki spadające na oślep po nagich skałach.
noc naciera z każdej strony.
jest spokojnie i cicho, tylko powietrze gęstnieje
od nadmiaru. wilgoć wsącza się w myśli.
szukam punktu zaczepienia w rozlanej zieleni.
strelicje, jak tropikalne ptaki szykujące się do lotu,
ożywiają nieruchomy pejzaż, w którym brzeg
urywa się gwałtownie przy spotykaniu z oceanem.
już się nie boję. lecę w ramiona niczym wody
dzikiej rzeki spadające na oślep po nagich skałach.
noc naciera z każdej strony.
_________
z cyklu: Makaronezja
/Iwona Niedopytalska/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz